środa, 31 sierpnia 2016

Rozliczanka nr 7 - sierpień


Jeśli powiedziałabym, że było łatwo z wypełnieniem postanowień sierpniowych to bym skłamała. Właściwie, nigdy nie jest łatwo, jeśli chodzi o pokonywanie własnego lenia, a nie rzadko też brak czasu i inne plany naszych bliskich.
O tym, że nie było łatwo i w tym przypadku, świadczy choćby fakt, że znowu nie udało mi się wykonać wszystkich zadań. Ale ośmielę się powiedzieć, że jeszcze w żadnym miesiącu nie byłam tak blisko, jak teraz. Zwłaszcza, że miałam trochę tych postanowień, bo było ich (aż?) sześć.

Przechodzimy do sedna sprawy:

1. Codziennie rano robić krótką gimnastykę (po wstaniu lub najpóźniej do południa). (Do zaliczenia tego punktu mogę maksymalnie nie zrobić tego przez 5 dni w ciągu miesiąca. Bo niestety czasami mogę zapomnieć).
Gdyby nie dopisek, że mogę opuścić przez zapomnienie 5 dni, to nie mogłabym zaliczyć tego punktu. Bo właściwie zmieściłam się "ledwo, ledwo". Jedyne, co mnie usprawiedliwia to fakt, że dni bez gimnastyki nie są spowodowane moim lenistwem, lecz po prostu sklerozą. ;)
I efektem tego zadania jest wykonanie tej gimnastyki przez 26 na 31 dni.
Więc: zaliczone 

2. Dokończyć aktualnie czytaną książkę i przeczytać jedną kolejną.
Też mało brakowało, bo dzisiaj doczytałam ostatnie strony tej drugiej książki. Jednak mogę się pochwalić, że:
Zadanie zaliczone :)

3. Ćwiczyć co najmniej trzy razy w tygodniu/ 16 razy w miesiącu.
Niestety, zabrakło mi czterech dni. Przy konstruowaniu tego postanowienia mogłam przewidzieć, że na koniec sierpnia będę przeprowadzała się do innego miasta, w wyniku czego będę miała mniej czasu i sił do treningów. Ale myślę, że to i tak w miarę dobry wynik. Miejmy nadzieję, że w następnym miesiącu będzie lepiej, a nowe otoczenie i towarzystwo wielu parków i siłowni, zmotywuje mnie do regularnego ćwiczenia. :)
Jednak niestety, niezaliczone.

4. Dwa/ trzy razy w tygodniu oglądać serial angielski
To postanowienie było chyba najłatwiejsze i najprzyjemniejsze (oprócz czytania książek :D)
Hurra, zaliczone! 

5. Wysłać co najmniej 20 aplikacji w miesiącu do pracy (dopóki nie znajdę żadnej nowej).
Powinniście mnie pochwalić za determinację, bo brakujące 11 aplikacji wysłałam dzisiaj, kilka godzin temu. :) Cały czas liczyłam, że dostanę nową pracę w nowym mieście, ale jednak się nie udało. :)
Ale wierząc, że w końcu się uda, oznajmiam, że: zadanie zaliczone. :)

6. Jeść rozsądniej: ograniczyć słodycze, nie jeść po 22:00, pić więcej wody
Następny miesiąc pokazał, że to zadanie jest niestety zbyt trudne. Ale od września zamierzam wziąć się ostro w garść, jeśli chodzi o racjonalne odżywianie się. :) 
Ale cóż, tym razem - niezaliczone.

Werdykt: zaliczone 4/6 

Sama nie wiem, czy się cieszyć, czy nie. Ale chyba aż tak źle nie było... :) 

Szybko przedstawiam postanowienia na wrzesień:

1. Zrobić co najmniej 15 treningów 

2. Odżywiać się rozsądniej (zamieniać niezdrowe jedzenie na zdrowsze, pić dużo wody, jeść regularniej, nie jeść po 22:00)

3. Dwa/ trzy razy w tygodniu oglądać serial angielski

4. Codziennie rano robić krótką gimnastykę (do godziny 12:00; zaliczone przy 3 dniach bez gimnastyki)

5. Przeczytać co najmniej 2 książki

Życzcie mi powodzenia! Zwłaszcza, że następne miesiące zapowiadają się bardzo pracowite, ponieważ za niedługo wracam na studia, które będę musiała łączyć z pracą. :)

środa, 17 sierpnia 2016

"Krucha jak lód" Jodi Picoult




Książka porusza trudne i dość kontrowersyjne tematy, takie jak: nieuleczalna choroba, aborcja, bulimia, adopcja, rozwód i dążenie do celu po trupach. Tak w skrócie można opisać to, czego dotyczy książka. Ale te słowa nie zawierają w sobie niezwykłości tej powieści oraz uczuć, jakie towarzyszą przy jej lekturze.
Zdecydowanie zapada w pamięci jeszcze na długo po jej przeczytaniu. 

Odrobinę przybliżając historię, trzeba wspomnieć o głównej bohaterce - kilkuletniej Willow, która cierpi od urodzenia na genetyczną chorobę polegającą m.in. na łamliwość kości. Jej życie jest pełne bólu, ciągłych wizyt w szpitalach i świadomości, że różni się od swoich rówieśników - wyglądem i sprawnością fizyczną. Jednak tym, co jeszcze ją wyróżnia jest niesamowita inteligencja, błyskotliwość i zamiłowanie do uczenia się ciekawostek, którymi wszystkich zaskakuje. Jej rodzice starają się zrobić wszystko, żeby zapewnić jej jak najlepsze życie i opiekę, jednak na przeszkodzie stają pieniądze. To one zmuszają jej mamę do podjęcia decyzji, która kosztowała ją bardzo wiele: godność, małżeństwo i utratę przyjaciółki. Jednym z pytań, jakie stawia przed nami autorka książki, jest to, jak daleko można posunąć się w walce o lepszą przyszłość dla kogoś, kogo się kocha. 

Powieść składa się z narracji kilku osób, co pozwala na poznanie różnych punktów widzenia na podobne tematy. Dzięki temu zabiegowi możemy także dowiedzieć się, co może dziać się z rodzeństwem chorego dziecka, które wymaga od rodziców całej ich uwagi. Daje do myślenia, że w trudnej sytuacji często zdarza się, że skupiamy się na jednym dziecku, pomijając to drugie, co może mieć przerażające konsekwencje.

Ogólnie rzecz biorąc, "Krucha jak lód" pokazuje nam historię rodziny, która zmaga się z wieloma problemami i pokazuje, jak ona sobie z tym radzi. I cóż, robi to raz lepiej, a raz gorzej.

Niektóre z fragmentów książki wydają mi się trochę absurdalne, ale to jeden z nielicznych minusów, które w niej zauważam. Oceniając całościowo, powieść jest naprawdę ciekawa i godna polecenia. Również ze względu na zakończenie, które wręcz mną wstrząsnęło. 

Osobiście planuję sięgnąć po inne książki autorstwa Jodi Picoult, zwłaszcza, że znalazłam wiele pozytywnych opinii na temat tego, co tworzy. Ale póki co, jako kolejną książkę do przeczytania postanawiam odgrzebać powieść, którą kiedyś dostałam w prezencie. Za niedługo powinno pojawić się tutaj krótkie sprawozdanie na jej temat. :)