piątek, 29 lipca 2016

"Zagubione godziny" Karen White



Na mojej liście postanowień noworocznych widnieje pozycja: przeczytać co najmniej 30 książek. Idzie mi naprawdę koszmarnie, bo jestem w trakcie dopiero drugiej książki. Nie da się ukryć, że to jedno z zadań, z którym radzę sobie najgorzej. Ale nie zamierzam odpuścić, bo nawet jeśli nie uda mi się przeczytać takiej ilości książek, to będę miała satysfakcję z faktu, że próbowałam. Zwłaszcza, że w tym przypadku powinno chodzić o przyjemność z czytania, a nie o poczucie obowiązku, że "muszę to zrobić".

Dzisiaj chciałam przybliżyć Wam w kilku słowach powieść, którą przeczytałam kilka miesięcy temu. Były to "Zagubione godziny" amerykańskiej pisarki, Karen White. Przedstawia ona historię mającą miejsce na dwóch płaszczyznach: teraźniejszości i przeszłości. Opowiada o zmaganiu się z bólem fizycznym i psychicznym, rodzinnej tajemnicy, przebaczeniu, a także o kwestii rasowej. W pierwszej chwili może się wydawać, że to romansidło, ale wątek miłości jest naprawdę najmniej znaczący. Otóż, poznajemy główną bohaterkę, Piper Mills, która po upadku z konia cierpi na ból nogi, zażywa duże ilości leków, a trauma po wypadku sprawia, że bardzo boi się koni. Po śmierci dziadka odkrywa pamiątki zostawione przez jej babcię, czyli fragment pamiętnika prowadzonego przez trzy przyjaciółki,  wisiorek i listy. Piper chce odkryć tajemnicę związaną z tymi przedmiotami, dlatego odszukuje adresatkę listów, Lillian. Początkowo kobieta nie chce nic mówić i jest oziębła, ale Piper udaje się dotrzeć do części pamiętnika pisanej przez Lilian, która razem z innymi poszlakami wyjaśnia rodzinną tajemnicę. Właśnie koniec książki najbardziej trzyma w napięciu, kiedy wiadomo, że za chwilkę rozwiąże się cała zagadka. Pamiętam, że przesiadywałam całe dnie nad książką, nie mogąc się doczekać, aż dowiem się, o co w tym wszystkim chodzi. Częściowo powieść jest odrobinę przewidywalna, ale odkryta tajemnica okazała się dla mnie dość zaskakująca. Dzięki niej książka potrafi poruszyć. Mnie dodatkowo zmotywowała do zmiany podejścia do życia, większego optymizmu i przezwyciężania lęków. Uświadamia nam także, że należy pielęgnować relacje z bliskimi, ponieważ nie wiemy, jak długo będą z nami. Przykładem była Piper, która nie doceniała swojej babci i uważała ją za nudną osobę. Dopiero po lepszym poznaniu jej dzięki zapiskom w pamiętniku zrozumiała, jak wspaniałą osobą była.
To właśnie emocje, które odczuwałam podczas czytania "Zagubionych godzin" najbardziej zapadły mi w pamięci, mimo, że zapomniałam część wątków z książki. Ale właśnie o to chodzi w czytaniu. :)

Mam nadzieję, że nikogo nie zniechęciłam do tej powieści, a może wręcz zachęciłam do jej przeczytania. Naprawdę polecam i gwarantuję, że mimo odrobinę nudnego początku, z każdą stroną opowieść się rozkręca. :)


Napiszcie, czy Wy czytaliście w ostatnim czasie coś godnego polecenia. :) Ja teraz czytam "Krucha jak lód" i pewnie za jakiś czas napiszę o tej powieści. :) A za dwa dni powinna pojawić się tutaj rozliczanka lipcowa. :) 

1 komentarz: